1. |
Krew I
00:53
|
|||
2. |
||||
Dlaczego wtedy, kurwa, nie zostałem?
Pamiętam tylko, że padał wtedy deszcz
Jakby całe niebo już miało mnie dosyć
Krople brutalnie waliły o ziemię
Ta ziemia próbowała mnie pożreć
Pamiętam tylko, że padał wtedy deszcz
A ja nie szukałem schronienia
Szukałem własnej zguby
Szukałem czegoś co mnie dobije
Urodziłem się w trumnie
Dobrze o tym wiedziałem
Trumnie spróchniałej i zgniłej
Zupełnie niedziwnie przytulnej
Pamiętam jeszcze ulicę pustą
Pamiętam łomoczące serce
Jestem pewien, że wtedy skończył się świat
Jestem pewien, że to był już ostatni gwóźdź
Pamiętam tylko, że padał wtedy deszcz
Pamiętam, że nie było odwrotu
Wszystkie krople zlały się w jedno
W jedną pustkę, którą musiałem połknąć
Połknąłem ją szybko, ze smakiem
Oblizałem zsiniałe usta
Pustka rozgrzała mi wnętrze
W mgnieniu oka zatrzymała serce
Pamiętam tylko deszcz
Boleśnie zmywał ból
Boleśnie otwierał drzwi
Prowadzące do piekła
Koniec świata to nie jest taka zła rzecz
Można przywyknąć do braku życia
Nie można przywyknąć do ciągłego cierpienia
Dlaczego wtedy, kurwa, nie zostałem?
Czas już skończyć z tym ciągłym wyrzutem
Nic niczego nie zmienia
Został wbity już ostatni gwóźdź
|
||||
3. |
Wybrać Ciemność
03:51
|
|||
Jak zwykle zgubiony
Jak zwykle zbierało się na deszcz
Spod ziemi wyrósł budynek
Martwy bardziej niż śmierć
A budynek mówił do mnie
Zachęcał opuszczeniem przez świat
Zachęcał, żebym z nim został
Został już do końca wszystkiego
Chyba nawet nie dotknąłem
Jego spróchniałych drzwi
Chyba nawet nie spróbowałem
Choćby liznąć niebytu
Nie wiem, czy teraz żałuję
Mówią, że nigdy nie jest za późno
Ciemność jest bardzo cierpliwa
Na każdego poczeka, zawsze
Poczeka na właściwy wybór
Poczeka na mądrą decyzję
Ona jeszcze nigdzie się nie wybiera
Czeka cierpliwie
Za plecami
Z tyłu głowy
Wybrać ciemność
Wybrać tamten świat
|
||||
4. |
— 1
04:59
|
|||
Największa jednostka pomiaru czasu
To istnienie samo będące
Krystalicznie równe sobie
Wszystkiemu, którym jest
Ta jednostka dosyć często
Ostatnio mówi do mnie
Chyba próbuje mnie
Do czegoś przekonać
Infinitywna żałobność
Istnienia samego
Określenia dla mnie zyskuje
Przepraszam, że nie potrafię inaczej
Przepraszam, że nie potrafię inaczej
Złożę ci każdą ofiarę
Wykonam każdy rytuał
Tylko przestań już mówić
Błagam, przestań
|
||||
5. |
Krew II
03:37
|
|||
6. |
||||
Nie wiem jak długo
Już schodzę po schodach
Ostatni stopień minąłem
Jakieś milion lat temu
Albo i dawniej
To nie ma znaczenia
Przez chwilę myślałem, że dotrę na dno
Ale dno zradza się w czasie
Niewyobrażalnie wręcz powoli
Proces, który przeżyje absolut
My na tym szczeblu
Mamy swoje własne dno
Nawet ładnie urządzone
Ale wciąż nie dość nisko
Wciąż nie dość nisko
Wciąż nie widać dna
Nie widać nawet
Możliwości widzenia
Trzeba zacząć od sprawy najprostszej
Po bokach są uszy
Gdzieś z przodu niezdarnie majaczą oczy
Co jest pomiędzy twarzą a tyłem głowy
Doskonałość cielesnego niebytu
To właśnie w tym niebycie rozegra się cały spektakl
Przestań patrzeć w dół
Inaczej zginiesz
Przestań patrzeć w dół
Tak stopień ci każe
|
||||
7. |
||||
Ona nie mówi do tnących się ludzi
Gdy nie wiesz gdzie iść, nie stosuj namysłu
Za namysł jesteś właśnie karcony
Przedwieczna matka, knebel w ustach
Ja tylko myślałem o dawnym śniegu
Tylko o bieli kojącej przestrzeni
Mamy przeszłość, która ciągle nas łudzi
A ona nie mówi do tnących się ludzi
Umywalka, lustro, krew
Serce ci wyrwał wczorajszy dzień
Dlaczego słońce tak bardzo boli?
Dlaczego deszcz nie pada do góry?
Ona nie mówi do tnących się ludzi
Gdy nie wiesz gdzie iść, wyskocz przez okno
Gdy upadniesz nie będzie już niczego
A jednak uparty świat przetrwa
Ten jebany świat przetrwa
Przetrwa ciebie i przetrwa ją
Przetrwa krew spływającą do zlewu
Przetrwa przedwieczną matkę
Ja tylko myślałem o dawnym śniegu
Tylko o bieli kojącej przestrzeni
O tym jak cały świat zamykał się
W jednym ciepłym spojrzeniu
Ona nie mówi do tnących się ludzi
Gdy nie wiesz gdzie iść, zostaje samotność
Tam nie będzie już żadnych znaczeń
Zostaje tylko spływająca krew
Tylko przedwieczna matka
Tylko knebel w ustach
|
||||
8. |
Martwe Powietrze
07:11
|
|||
Słucham melodii
Którą niesie martwy wiatr
Staram się nią oddychać
I chyba już nawet widać postępy
Melodia jest bardzo żylasta
Ciężko strawna dla płuc
Czy płuca znów ją wyplują
Na otwartą ranę, ja nie wiem
Ja nie wiem czy rana
Będzie z tego zadowolona
Ja nie wiem czy rana jest
Na pewno otwarta
Pierdolone płuca
Wyplują melodię na zbity pysk
Wrócę do ciebie z podkulonym ogonem
Znowu pokażę połamany kręgosłup
Zatrzymane serce i nienawiść w oczach
Czy do siebie, czy do nich
Nierozstrzygalne i generalnie to samo
Melodia jest tak ciężko strawna dla płuc
Pierdolone płuca znowu ją wyplują
Może istnieje ktoś, kto mi powie
Tak zupełnie bezstronnie
W kwestii otwartości rany
Dokładnie to, co chcę usłyszeć
Dokładnie to, co niesie melodia
Pierdolona melodia w martwym powietrzu
Całą zawartą w niej śmierć
Cały zawarty w niej gniew
Całą zawartą w niej prawdę
Całą zawartą w niej prawdę
Połknij szybko
To nie poczujesz smaku
Ta melodia w martwym wietrze
Płuc mych ciche wypalanie
Gdzieś tam we krwi, gdzieś tam w ślinie
Płuca plują, już zmęczone
Ta melodia w martwym wietrze
Czuję wciąż otwartą ranę
Ile jeszcze muszę połknąć
Byście w końcu dali spokój
Ta melodia w martwym wietrze
Wiem, że końca już nie będzie
Połknij szybko, nie myśl o tym
To jest sposób na przetrwanie
Ta melodia w martwym wietrze
Wkrótce sam już martwy będziesz
Miła wizja, chyba przyznasz
Uśmiechaj się i zdychaj
|
||||
9. |
Martwe Ciało
04:33
|
|||
Zawsze jest byt
Choćbyś mózg przez nozdrza wydalił
Choćbyś im prawdę w ciemnym lesie
Prosto w twarz wykrzyczał
Agorafobia
Kto jest twoją małą kurwą?
Kogo trzymasz na łańcuchu?
Czyją okrężnicę słodko pieścisz?
Zawsze jest byt
Choćbyś poruszyć się już nigdy nie mógł
Choćbyś zgnił nad brzegiem nocy
Nie widząc nawet cienia księżyca
Nie widząc nawet cienia własnej zgnilizny
Agorafobia
Ciało, ty znów nie spełniasz swej roli
Agorafobia
Ciało
Rusz się, choć jeszcze jeden raz
Ciało
Proszę, rusz się
|
||||
10. |
||||
Na horyzoncie jest wieża
Układa miasto w doskonałą symetrię
Między nią a mną rozciąga się wąż
Ślepy, śliski i głodny
Zbliżam się powoli do jego zębów
Wyciągam rękę, co okruchów dotknęła
Widzę teraz wyraźnie
Że pomost już na mnie czeka
|
Streaming and Download help
If you like Constant Nausea, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp