We’ve updated our Terms of Use to reflect our new entity name and address. You can review the changes here.
We’ve updated our Terms of Use. You can review the changes here.

Martwica Tlenu

by Constant Nausea

/
  • Streaming + Download

    Includes high-quality download in MP3, FLAC and more. Paying supporters also get unlimited streaming via the free Bandcamp app.

      name your price

     

1.
Krew I 00:53
2.
Dlaczego wtedy, kurwa, nie zostałem? Pamiętam tylko, że padał wtedy deszcz Jakby całe niebo już miało mnie dosyć Krople brutalnie waliły o ziemię Ta ziemia próbowała mnie pożreć Pamiętam tylko, że padał wtedy deszcz A ja nie szukałem schronienia Szukałem własnej zguby Szukałem czegoś co mnie dobije Urodziłem się w trumnie Dobrze o tym wiedziałem Trumnie spróchniałej i zgniłej Zupełnie niedziwnie przytulnej Pamiętam jeszcze ulicę pustą Pamiętam łomoczące serce Jestem pewien, że wtedy skończył się świat Jestem pewien, że to był już ostatni gwóźdź Pamiętam tylko, że padał wtedy deszcz Pamiętam, że nie było odwrotu Wszystkie krople zlały się w jedno W jedną pustkę, którą musiałem połknąć Połknąłem ją szybko, ze smakiem Oblizałem zsiniałe usta Pustka rozgrzała mi wnętrze W mgnieniu oka zatrzymała serce Pamiętam tylko deszcz Boleśnie zmywał ból Boleśnie otwierał drzwi Prowadzące do piekła Koniec świata to nie jest taka zła rzecz Można przywyknąć do braku życia Nie można przywyknąć do ciągłego cierpienia Dlaczego wtedy, kurwa, nie zostałem? Czas już skończyć z tym ciągłym wyrzutem Nic niczego nie zmienia Został wbity już ostatni gwóźdź
3.
Jak zwykle zgubiony Jak zwykle zbierało się na deszcz Spod ziemi wyrósł budynek Martwy bardziej niż śmierć A budynek mówił do mnie Zachęcał opuszczeniem przez świat Zachęcał, żebym z nim został Został już do końca wszystkiego Chyba nawet nie dotknąłem Jego spróchniałych drzwi Chyba nawet nie spróbowałem Choćby liznąć niebytu Nie wiem, czy teraz żałuję Mówią, że nigdy nie jest za późno Ciemność jest bardzo cierpliwa Na każdego poczeka, zawsze Poczeka na właściwy wybór Poczeka na mądrą decyzję Ona jeszcze nigdzie się nie wybiera Czeka cierpliwie Za plecami Z tyłu głowy Wybrać ciemność Wybrać tamten świat
4.
— 1 04:59
Największa jednostka pomiaru czasu To istnienie samo będące Krystalicznie równe sobie Wszystkiemu, którym jest Ta jednostka dosyć często Ostatnio mówi do mnie Chyba próbuje mnie Do czegoś przekonać Infinitywna żałobność Istnienia samego Określenia dla mnie zyskuje Przepraszam, że nie potrafię inaczej Przepraszam, że nie potrafię inaczej Złożę ci każdą ofiarę Wykonam każdy rytuał Tylko przestań już mówić Błagam, przestań
5.
Krew II 03:37
6.
Nie wiem jak długo Już schodzę po schodach Ostatni stopień minąłem Jakieś milion lat temu Albo i dawniej To nie ma znaczenia Przez chwilę myślałem, że dotrę na dno Ale dno zradza się w czasie Niewyobrażalnie wręcz powoli Proces, który przeżyje absolut My na tym szczeblu Mamy swoje własne dno Nawet ładnie urządzone Ale wciąż nie dość nisko Wciąż nie dość nisko Wciąż nie widać dna Nie widać nawet Możliwości widzenia Trzeba zacząć od sprawy najprostszej Po bokach są uszy Gdzieś z przodu niezdarnie majaczą oczy Co jest pomiędzy twarzą a tyłem głowy Doskonałość cielesnego niebytu To właśnie w tym niebycie rozegra się cały spektakl Przestań patrzeć w dół Inaczej zginiesz Przestań patrzeć w dół Tak stopień ci każe
7.
Ona nie mówi do tnących się ludzi Gdy nie wiesz gdzie iść, nie stosuj namysłu Za namysł jesteś właśnie karcony Przedwieczna matka, knebel w ustach Ja tylko myślałem o dawnym śniegu Tylko o bieli kojącej przestrzeni Mamy przeszłość, która ciągle nas łudzi A ona nie mówi do tnących się ludzi Umywalka, lustro, krew Serce ci wyrwał wczorajszy dzień Dlaczego słońce tak bardzo boli? Dlaczego deszcz nie pada do góry? Ona nie mówi do tnących się ludzi Gdy nie wiesz gdzie iść, wyskocz przez okno Gdy upadniesz nie będzie już niczego A jednak uparty świat przetrwa Ten jebany świat przetrwa Przetrwa ciebie i przetrwa ją Przetrwa krew spływającą do zlewu Przetrwa przedwieczną matkę Ja tylko myślałem o dawnym śniegu Tylko o bieli kojącej przestrzeni O tym jak cały świat zamykał się W jednym ciepłym spojrzeniu Ona nie mówi do tnących się ludzi Gdy nie wiesz gdzie iść, zostaje samotność Tam nie będzie już żadnych znaczeń Zostaje tylko spływająca krew Tylko przedwieczna matka Tylko knebel w ustach
8.
Słucham melodii Którą niesie martwy wiatr Staram się nią oddychać I chyba już nawet widać postępy Melodia jest bardzo żylasta Ciężko strawna dla płuc Czy płuca znów ją wyplują Na otwartą ranę, ja nie wiem Ja nie wiem czy rana Będzie z tego zadowolona Ja nie wiem czy rana jest Na pewno otwarta Pierdolone płuca Wyplują melodię na zbity pysk Wrócę do ciebie z podkulonym ogonem Znowu pokażę połamany kręgosłup Zatrzymane serce i nienawiść w oczach Czy do siebie, czy do nich Nierozstrzygalne i generalnie to samo Melodia jest tak ciężko strawna dla płuc Pierdolone płuca znowu ją wyplują Może istnieje ktoś, kto mi powie Tak zupełnie bezstronnie W kwestii otwartości rany Dokładnie to, co chcę usłyszeć Dokładnie to, co niesie melodia Pierdolona melodia w martwym powietrzu Całą zawartą w niej śmierć Cały zawarty w niej gniew Całą zawartą w niej prawdę Całą zawartą w niej prawdę Połknij szybko To nie poczujesz smaku Ta melodia w martwym wietrze Płuc mych ciche wypalanie Gdzieś tam we krwi, gdzieś tam w ślinie Płuca plują, już zmęczone Ta melodia w martwym wietrze Czuję wciąż otwartą ranę Ile jeszcze muszę połknąć Byście w końcu dali spokój Ta melodia w martwym wietrze Wiem, że końca już nie będzie Połknij szybko, nie myśl o tym To jest sposób na przetrwanie Ta melodia w martwym wietrze Wkrótce sam już martwy będziesz Miła wizja, chyba przyznasz Uśmiechaj się i zdychaj
9.
Zawsze jest byt Choćbyś mózg przez nozdrza wydalił Choćbyś im prawdę w ciemnym lesie Prosto w twarz wykrzyczał Agorafobia Kto jest twoją małą kurwą? Kogo trzymasz na łańcuchu? Czyją okrężnicę słodko pieścisz? Zawsze jest byt Choćbyś poruszyć się już nigdy nie mógł Choćbyś zgnił nad brzegiem nocy Nie widząc nawet cienia księżyca Nie widząc nawet cienia własnej zgnilizny Agorafobia Ciało, ty znów nie spełniasz swej roli Agorafobia Ciało Rusz się, choć jeszcze jeden raz Ciało Proszę, rusz się
10.
Na horyzoncie jest wieża Układa miasto w doskonałą symetrię Między nią a mną rozciąga się wąż Ślepy, śliski i głodny Zbliżam się powoli do jego zębów Wyciągam rękę, co okruchów dotknęła Widzę teraz wyraźnie Że pomost już na mnie czeka

credits

released January 20, 2023

license

all rights reserved

tags

about

Constant Nausea Łódź, Poland

Metal music from some Polish basement. Enjoy!

contact / help

Contact Constant Nausea

Streaming and
Download help

Shipping and returns

Report this album or account

If you like Constant Nausea, you may also like: