1. |
Żywa tkanka
07:07
|
|||
Kamień patrzy na mnie
Oczami przelatujących ptaków
Zaglądam pod niego nieśmiało
I już rzeki mówią do mnie
Wszystkie oceany księżyca
Pulsują pod moją skórą
Tu nie wystarczymy ja i ty
Konieczna jest możliwość niebycia
Śpiew ptaków stanowi portal
Do jakiejś dawnej impresji
Do bytu bez żadnej struktury
Chyba chciałbym tam uciec
Śpiew ptaków stanowi portal
Do jakiejś dawnej impresji
Chciałbym wrócić tam tylko z tobą
Konsumpcja wyglądu przez wygląd
Już czas by zatrzeć dystans
Już czas by dotykiem się stać
Przez chwilę nie ma różnicy
Później jest tylko ona
Dzień dobry, dzień dobry
Witam Państwa bardzo serdecznie w kolejnym odcinku
Naszej wiecznej i odwiecznej audycji
Dzisiaj będziemy rozmawiać o tym, co tutaj ostatnio wyrosło
Za oknem, w samej zewnętrzności
Otóż wyrosło tam imię, jednocześnie zapowiadając
To, co imieniem nie jest
No ale wszyscy wiemy, że to jest po prostu nieprawda
Nie padło jeszcze to bardzo ważne pytanie
Gdzie w tym jesteś ty?
Gdzie w tym jestem ja?
Nie martwcie się, na pytanie
Nie trzeba będzie długo czekać
Ale odpowiedź...
No cóż...
Obawiam się, że odpowiedź
Nie pojawi się aż tak prędko
Gdzie w tym jesteś ty
Jesteś tam, gdzie widzą cię inni
Jesteś tam, gdzie jest dotyk
I nie ruszysz się nawet o krok
Jesteś tam, gdzie dotyka cię wzrok
Jesteś tam, gdzie dotykają cię oni
Dotyk parzy jak milion słońc
Wiesz, że wtedy istnieje świat
Żywa tkanka
Tam jesteś ty
Żywa tkanka
Bez ciebie
|
||||
2. |
Widzenie podstawne
04:37
|
|||
Cała przyroda się ze mnie wylała
Gęstym sokiem na rozgrzany asfalt
Nieodróżnialna od asfaltu się stała
Nieodróżnialna od wszystkich moich frustracji
Nieodróżnialna od kolorów tła
Nieodróżnialna od kształtu łańcucha
Usiądź pośrodku wielkiego lasu
Przypatrz się jego jedni
Oczy widzą tu tylko widzenie
Czy czujesz już dotyk tkanki
Widzenie to oni, świat i ty
Nie da się czuć większej jedni
A wszystko wciąć wypełnia brak
Brak i suchość gardła
Złap mnie za rękę
Skacz w zewnętrze
Z tym cię tutaj zostawię
Ciało niech będzie ci mostem i przejściem
Konkretem i ogółem
Różnicą i tożsamością
Gdzie w tym jesteś ty?
|
||||
3. |
Nie ma takiego wiatru
05:42
|
|||
Unoszę się gdzieś nad istnieniem
Chyba byłem żywy
Teraz już całkiem sam
Przechodzę przez chmury
Przysiadam na wietrze
Żeby chwilę odpocząć
Nigdzie mnie wiatr nie zaniesie
Przestrzeń, jest przestrzeń
Więc jest także nic
Najsłabszy wiatr w końcu przesunie
Kamień, co tylko spokoju pragnie
To się właściwie nie wydarza
Tacy ludzie nie istnieją
Nie ma takiego wiatru
Który mógłby mnie stąd zabrać
Używamy do tego samolotów i słów
Ja tylko noża, a powietrze stoi
A powietrze stoi
To się właściwie nie wydarza
Tacy ludzie nie istnieją
Dokładnie tak samo, jak ja
Dokładnie tak samo jak wiatr
Wiatr ktoś stale zakłóca
Drzazga tkwi w przepływie chmur
Tak łatwo zapomnieć, że ciągle się spada
Tak łatwo zapomnieć, że samoloty i słowa
Nie ma takiego wiatru
Który mógłby naprawdę istnieć
Nie ma takiego wiatru
Nie ma, nie przestrzeń, nie
Nikt nas stąd nie zabierze
Nikt nas stąd nie uwolni
Wiatr nas nie cofnie w czasie
Nie ma, nie przestrzeń, nie
Tak łatwo zapomnieć, że ciągle się spada
Tak łatwo zapomnieć, że wiatr nie istnieje
Unoszę się gdzieś nad istnieniem
Bo istnienie szlag już trafił
|
||||
4. |
Dotykanie bezpodstawne
04:49
|
|||
Chyba powinienem ci powiedzieć
Że wciąż posiadasz wymiar haptyczny
Na pewno był balkon, deszcz i stopy zimne
Na pewno dotknąłem cię bez wstydu
Potwierdzając to, że jesteś daleko
Zbliżają się powoli ściany z betonu
Dają mi schronienie i bolesną prawdę
Nie wymknę im się, tak będzie lepiej
Dotyk tylko na wiele kilometrów
Dotyk tylko za pośrednictwem deszczu
Co na skórę nie przestaje padać
Dotyk tylko przez żywą tkankę
Rozzewnętrznienie, którego nie ma
Rozzewnętrznienie, w które wskoczyłeś
Na pewno zrobiłem ci krzywdę
Bo zrobić ci krzywdy nie chciałem
Dotykam cię łapczywie na balkonie
Dotykam cię kiedy tylko chcę
Dotykam cię w świecie bez znaczeń
W świecie bez aktualności
Bez niczyjej imaginacji
Dotykam zimna i nic nie poradzę
Dotykam zimna, bo tego chcę
Dotykam zimna, ponieważ mnie widzisz
Dotykam ciebie, bo nie mogę inaczej
Dotykam balkonu, dotykam deszczu
Każdy dotyk to niemy krzyk
Każdy dotyk to wyrwanie zęba
Każdy dotyk to krew w moczu
Każdy dotyk jest tylko mój
Tylko mój
|
||||
5. |
Szpony rozzewnętrznienia
04:01
|
|||
Ciekawe, czy mi się uda
Chyba jeszcze nikt nie ocalał
Woda wpada do łez
Gardło puchnie, zaciera się kontur
Gdzie w tym, kurwa, jesteś ty
Widzenie jest twoje, widzialność niczyja
Splot nie powinien przerażać
Przeraża jak jasna cholera
Przeraża siebie i mnie w nim
Przeraża prostotę nieba
Przeraża wolność i sam strach
Tylko śmierć się nie boi
Strach jest tym, co nazywamy materią
Jest tym, co nazywamy miejscem
Miejscem, które stawia warunek
I nic więcej nie powie
Szpony rozzewnętrznienia
Zacisnąć wokół przeszłości
Wokół prostych obrazów
Zapachu niewinności
|
||||
6. |
||||
Słońce wschodzi, zaczyna się rzeź
Monotonia jest jak lustro na świat
Rozzewnętrznienie zebrało już żniwo
Nie chcę wiedzieć, czy coś pozostało
Chyba już wiem
Gdzie w tym jestem ja
To miejsce to ściana
Wyparcie niczego w nic
Ja chcę wam to wszystkim pokazać
Ja chcę was tam wszystkich ściągnąć
Zniszczyć wam życie, zmiażdżyć niewinność
Uchwycić najmniejsze drgnienie oka
Zegar stanął
Za ścianą już cisza
To było tak dawno temu
Czas najwyższy wyciągnąć wnioski
Nawyk za nawyk
Słowo za słowo
Palce ruch
Dłonie ruch
Prosto w ciemność
Prosto w przestrzeń
Prosto w samotność
|
Streaming and Download help
If you like Constant Nausea, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp