We’ve updated our Terms of Use to reflect our new entity name and address. You can review the changes here.
We’ve updated our Terms of Use. You can review the changes here.

Rozzewn​ę​trznienie

by Constant Nausea

/
  • Streaming + Download

    Includes high-quality download in MP3, FLAC and more. Paying supporters also get unlimited streaming via the free Bandcamp app.

      name your price

     

1.
Żywa tkanka 07:07
Kamień patrzy na mnie Oczami przelatujących ptaków Zaglądam pod niego nieśmiało I już rzeki mówią do mnie Wszystkie oceany księżyca Pulsują pod moją skórą Tu nie wystarczymy ja i ty Konieczna jest możliwość niebycia Śpiew ptaków stanowi portal Do jakiejś dawnej impresji Do bytu bez żadnej struktury Chyba chciałbym tam uciec Śpiew ptaków stanowi portal Do jakiejś dawnej impresji Chciałbym wrócić tam tylko z tobą Konsumpcja wyglądu przez wygląd Już czas by zatrzeć dystans Już czas by dotykiem się stać Przez chwilę nie ma różnicy Później jest tylko ona Dzień dobry, dzień dobry Witam Państwa bardzo serdecznie w kolejnym odcinku Naszej wiecznej i odwiecznej audycji Dzisiaj będziemy rozmawiać o tym, co tutaj ostatnio wyrosło Za oknem, w samej zewnętrzności Otóż wyrosło tam imię, jednocześnie zapowiadając To, co imieniem nie jest No ale wszyscy wiemy, że to jest po prostu nieprawda Nie padło jeszcze to bardzo ważne pytanie Gdzie w tym jesteś ty? Gdzie w tym jestem ja? Nie martwcie się, na pytanie Nie trzeba będzie długo czekać Ale odpowiedź... No cóż... Obawiam się, że odpowiedź Nie pojawi się aż tak prędko Gdzie w tym jesteś ty Jesteś tam, gdzie widzą cię inni Jesteś tam, gdzie jest dotyk I nie ruszysz się nawet o krok Jesteś tam, gdzie dotyka cię wzrok Jesteś tam, gdzie dotykają cię oni Dotyk parzy jak milion słońc Wiesz, że wtedy istnieje świat Żywa tkanka Tam jesteś ty Żywa tkanka Bez ciebie
2.
Cała przyroda się ze mnie wylała Gęstym sokiem na rozgrzany asfalt Nieodróżnialna od asfaltu się stała Nieodróżnialna od wszystkich moich frustracji Nieodróżnialna od kolorów tła Nieodróżnialna od kształtu łańcucha Usiądź pośrodku wielkiego lasu Przypatrz się jego jedni Oczy widzą tu tylko widzenie Czy czujesz już dotyk tkanki Widzenie to oni, świat i ty Nie da się czuć większej jedni A wszystko wciąć wypełnia brak Brak i suchość gardła Złap mnie za rękę Skacz w zewnętrze Z tym cię tutaj zostawię Ciało niech będzie ci mostem i przejściem Konkretem i ogółem Różnicą i tożsamością Gdzie w tym jesteś ty?
3.
Unoszę się gdzieś nad istnieniem Chyba byłem żywy Teraz już całkiem sam Przechodzę przez chmury Przysiadam na wietrze Żeby chwilę odpocząć Nigdzie mnie wiatr nie zaniesie Przestrzeń, jest przestrzeń Więc jest także nic Najsłabszy wiatr w końcu przesunie Kamień, co tylko spokoju pragnie To się właściwie nie wydarza Tacy ludzie nie istnieją Nie ma takiego wiatru Który mógłby mnie stąd zabrać Używamy do tego samolotów i słów Ja tylko noża, a powietrze stoi A powietrze stoi To się właściwie nie wydarza Tacy ludzie nie istnieją Dokładnie tak samo, jak ja Dokładnie tak samo jak wiatr Wiatr ktoś stale zakłóca Drzazga tkwi w przepływie chmur Tak łatwo zapomnieć, że ciągle się spada Tak łatwo zapomnieć, że samoloty i słowa Nie ma takiego wiatru Który mógłby naprawdę istnieć Nie ma takiego wiatru Nie ma, nie przestrzeń, nie Nikt nas stąd nie zabierze Nikt nas stąd nie uwolni Wiatr nas nie cofnie w czasie Nie ma, nie przestrzeń, nie Tak łatwo zapomnieć, że ciągle się spada Tak łatwo zapomnieć, że wiatr nie istnieje Unoszę się gdzieś nad istnieniem Bo istnienie szlag już trafił
4.
Chyba powinienem ci powiedzieć Że wciąż posiadasz wymiar haptyczny Na pewno był balkon, deszcz i stopy zimne Na pewno dotknąłem cię bez wstydu Potwierdzając to, że jesteś daleko Zbliżają się powoli ściany z betonu Dają mi schronienie i bolesną prawdę Nie wymknę im się, tak będzie lepiej Dotyk tylko na wiele kilometrów Dotyk tylko za pośrednictwem deszczu Co na skórę nie przestaje padać Dotyk tylko przez żywą tkankę Rozzewnętrznienie, którego nie ma Rozzewnętrznienie, w które wskoczyłeś Na pewno zrobiłem ci krzywdę Bo zrobić ci krzywdy nie chciałem Dotykam cię łapczywie na balkonie Dotykam cię kiedy tylko chcę Dotykam cię w świecie bez znaczeń W świecie bez aktualności Bez niczyjej imaginacji Dotykam zimna i nic nie poradzę Dotykam zimna, bo tego chcę Dotykam zimna, ponieważ mnie widzisz Dotykam ciebie, bo nie mogę inaczej Dotykam balkonu, dotykam deszczu Każdy dotyk to niemy krzyk Każdy dotyk to wyrwanie zęba Każdy dotyk to krew w moczu Każdy dotyk jest tylko mój Tylko mój
5.
Ciekawe, czy mi się uda Chyba jeszcze nikt nie ocalał Woda wpada do łez Gardło puchnie, zaciera się kontur Gdzie w tym, kurwa, jesteś ty Widzenie jest twoje, widzialność niczyja Splot nie powinien przerażać Przeraża jak jasna cholera Przeraża siebie i mnie w nim Przeraża prostotę nieba Przeraża wolność i sam strach Tylko śmierć się nie boi Strach jest tym, co nazywamy materią Jest tym, co nazywamy miejscem Miejscem, które stawia warunek I nic więcej nie powie Szpony rozzewnętrznienia Zacisnąć wokół przeszłości Wokół prostych obrazów Zapachu niewinności
6.
Słońce wschodzi, zaczyna się rzeź Monotonia jest jak lustro na świat Rozzewnętrznienie zebrało już żniwo Nie chcę wiedzieć, czy coś pozostało Chyba już wiem Gdzie w tym jestem ja To miejsce to ściana Wyparcie niczego w nic Ja chcę wam to wszystkim pokazać Ja chcę was tam wszystkich ściągnąć Zniszczyć wam życie, zmiażdżyć niewinność Uchwycić najmniejsze drgnienie oka Zegar stanął Za ścianą już cisza To było tak dawno temu Czas najwyższy wyciągnąć wnioski Nawyk za nawyk Słowo za słowo Palce ruch Dłonie ruch Prosto w ciemność Prosto w przestrzeń Prosto w samotność

credits

released February 8, 2023

license

all rights reserved

tags

about

Constant Nausea Łódź, Poland

Metal music from some Polish basement. Enjoy!

contact / help

Contact Constant Nausea

Streaming and
Download help

Shipping and returns

Report this album or account

If you like Constant Nausea, you may also like: